Reklama
TOP Festival

Dyrektor ZOO w Ostrawie Jiří Novák: W przyszłości możemy zbliżyć się do miliona odwiedzających rocznie, foto: archiw ZOO Ostrava

27.08.2021
Šipka

Dyrektor ZOO w Ostrawie Jiří Novák: W przyszłości możemy zbliżyć się do miliona odwiedzających rocznie

Minął już ponad rok od śmierci dyrektora ostrawskiego zoo Petra Čolasa. Jego miejsce zajął dotychczasowy zastępca Jiří Novák, który kontynuuje sukcesy poprzednika.

Jiří Novák został dyrektorem ZOO w Ostrawie na początku tego kwietnia. na letošního roku. Przed laty, gdy zaczynał jako opiekun, nie przyszło by mu to głowy. – Byłem tak szczęśliwy, że spełniło się moje marzenia i mogłem pójść do zoo jako pomocnik w ramach służby cywilnej. Później awansowałem na opiekuna zwierząt. Byłem młody i w ogóle nie myślałem o dyrektorowaniu – zwierzył się w rozmowie dla portalu i-region.eu.

Czy pańskie objęcie stanowiska było trudniejsze przez to, kiedy nastąpiło? I przede wszystkim w jakich okolicznościach oraz po jakiej osobistości przejął pan opiekę nad zoo?

Patrząc na rozwój sytuacji w innych ogrodach (Uście nad Łabą, Bratysława), gdzie też doszło niedawno do zmiany kierownictwa, muszę przyznać, że moje początki były wręcz łatwiejsze. Z jednej strony dlatego, że placówkę doskonale znam od dwudziestu pięciu lat, ale też dlatego, że mój poprzednik Petr Čolas pozostawił po sobie zoo w rozkwicie, sprawnie działający zespół i dobrą renomę, która łączy się z naszym ogrodem. Nie musiałem zajmować się poważnymi zmianami personalnymi, nie musiałem szczególnie zmieniać czy ustawiać struktury wewnętrznej. Do kilku zmian oczywiście doszło, ale nie da się tego porównać do wspomnianych ogrodów, które czeka zasadnicza restrukturalizacja.

Jak ocenia Pan okres rządów swojego poprzednika Petra Čolasa. Przyczynił się do niebywałego rozwoju zoo. Trudno będzie to kontynuować?

Petr zostanie dla wielu z nas wielkim wzorem. W roku 2004, kiedy przejmował zoo, przeważały tu stare betonowe obiekty z żelaznymi konstrukcjami czy kratami, których niedało się szybko zastąpić odpowiednią nowoczesną infrastukturą. Straciliśmy przez to niektóre gatunki dużych ssaków. Na końcu jego epoki porównałbym rozwój zoo do cyklu życia motyla – od niepozornej larwy do latającej perły. Było dla mnie zaszczytem pracować z Petrem i współuczestniczyć w budowaniu naszego zoo. Kontynuowanie jego dzieła traktuję jako zobowiązanie i wyzwanie.

Kiedy stało się jasne, że ostrawskie zoo będzie szukać nowego dyrektora, wiedział Pan od razu, że chce się o tę funkcję ubiegać, czy długo Pan to rozważał?

Nie wiedziałem od razu. Petr opuścił nas nagle i nikogo do tego nie przygotował. Nie mógł. Wszystko stało się tak szybko... Najpierw trzeba było poukładać sobie myśli w głowie i ustalić priorytety, a to zabiera trochę czasu. Mój synek ma pięć lat i pomyślenie, że będę bywać w domu jeszcze rzadziej, nie napawało mnie poczuciem bycia odpowiedzialnym ojcem. Z drugiej strony miałem w zoo kolejną gromadkę dzieci, choćby te wszystkie małe wielkie rzeczy – od zrealizowanych pomniejszych projektów przez dobrze zakomponowane ekspozycje zwierząt po przemyślany skład gatunkowy. Nie chciałem sobie wyobrażać, że przyjdzie teraz jakiś obcy menedżer i powie „wszystko źle, zmieniamy kurs”. To była chyba główna motywacja.

Wróćmy do pańskich początków w zoo. Co Pana tu właściwie sprowadziły. I co to były za czasy?

Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało banalnie, ale o tym, że będę pracować w zoo, wiedziałem od dzieciństwa. Tylko droga do tego była trochę okrężna. Na przykład studiowałem w technikum elektrotechnicznym, gdzie nawet nie było matury z biologii. Ale jak się okazuje, wszystko się z czasem do czegoś przyda, bo wiedzę z tej dziedziny również wykorzystałem później w pracy. Po ukończeniu służby cywilnej zacząłem pracować jako opiekun zwierząt i zajmowałem się naprawdę ogromnymi okazami. Pracowałem przy nosorożcach, hipopotamach, zebrach czy żyrafach. Był to stosunkowo beztroski czas, chociaż wtedy sobie tego nie uświadamiałem – rano do pracy, która co prawda w swej istocie jest niezmiernie twórca i ciekawa, ale miała mniej więcej jasno określony koniec zmiany. Po pracy graliśmy z kolegami opiekunami w siatkówkę, braliśmy udział w mistrzostwach pomiędzy czeskimi ogrodami zoologicznymi, mieliśmy swoje zainteresowania i tak dalej. Wtedy było normalne, że opiekun ma jeszcze inną pracę. Ja założyłem niewielką firmę zajmującą się budowaniem akwariów. Kilka rzeczywiście zbudowałem dla klientów na miarę i być może pomogłem w rozwoju biznesu, który dzisiaj jest całkiem popularny. Im bardziej mnie pochłaniała praca ze zwierzętami, tym gorzej radziła sobie firma. A chodzić do ludzi budować akwaria po godzinie dwudziestej nie było przyjemne ani dla nich, ani dla mnie. Ale i doświadczenia z tego okresu później wykorzystałem.

Z czasem został Pan zastępca dyrektora. Jak poradził sobie Pan z przejściem od opieki nad zwierzętami do świata biurokracji? Znalazł się jeszcze czas, by wejść na zaplecze pawilonu do zwierzaków?

To przejście nie było tak wyraźne. Długie lata pracowałem jako zoolog operacyjny, dbałem o pawilony ptaków i drapieżników oraz zacząłem rozwijać akwarystykę i terrarystykę. Praca przestała się kończyć o ustalonej godzinie, była jednak – mimo że męcząca – zabawą. Już Petr powtarzał po trudnym dniu pracy, nawet gdy był niezadowolony, że i tak mamy przecież piękną pracę. Zwłaszcza opiekunowie i zoolodzy mają piękną pracę – w końcu cały czas się bawimy. Owszem, pchamy ciężkie taczki z gnojem, jest ciągła bieganina, pocimy się. Ale ilu ludzi może powiedzieć, że są w pracy spełnieni? My pracujemy w naturalnym środowisku otoczeni zwierzętami. Dzięki fachowemu podejściu, doświadczeniom i tworzeniu odpowiednich warunków hodowli posiadamy gatunki, o jakich nam się wcześniej nie śniło. To naładowuje pozytywną energią. Kolejnym etapem była funkcja kierownika działu zoologicznego, a następnie doszło do tego stanowisko zastępcy dyrektora. To jest też właśnie zdradliwe z tymi awansami – im bardziej ubywa czasu na zwierzęta i przybywa biurokracji, tej straty codziennego kontaktu ze zwierzętami sobie nawet nie uświadamiamy. Wynika to z tego, że na każdym z tych stanowisk dalej się bawimy. Kreślimy wizje nowych przestrzeni dla zwierząt, projektujemy nowe pawilony, wybiegi, woliery, studiujemy potrzeby zwierząt, ich biologię i zachowanie, poznajemy nowe i nowe gatunki, które wcześniej znaliśmy tylko z literatury specjalistycznej, dzielimy się sukcesami i porażkami hodowlanymi z kolegami z innych czeskich i słowackich, ale także zagranicznych placówek zoologicznych. Czyż to nie wspaniałe? Możemy podróżować do innych ogrodów, odwiedzać rodzime habitaty mniej czy bardziej znanych gatunków, inspirować się. To wszystko w pierwszej kolejności świetna zabawa, a dopiero potem praca.

Przed Panem jednak teraz jeszcze więcej biurokracji, papierologii i lobbyingu. Nie przyjdzie czasem ochota czmychnąć do zaplecza pawilonu i powrócić do zwierząt, przynajmniej w myślach?

Pomiędzy papierami i spotkaniami czuję potrzebę powrotu do zwierząt już teraz. Zobaczymy, jak silny okaże się „zew natury”. Mam w ogrodzie wiele ulubionych miejsc, ale i tak chętniej dzielę się nimi ze współpracownikami i przyjaciółmi, niż szukam samotności. Praca dyrektora też wiąże się zwierzętami i wierzę, że wspomniane traktowanie jej jako zabawy mnie nie opuści.

Zoo Ostrawa przeszło w ostatnich latach długą drogę zmian. Chce Pan kontynuować kierunki wyznaczone przez poprzednika czy snuje inne plany? Jaki będzie ogród pod pańskimi rządami?

Dla naszego zoo najważniejsza jest ciągłość rozwoju. Można powiedzieć, że nie można ode mnie oczekiwać niczego innego, bo byłem częścią ogrodu przez całe moje życie zawodowe. Mimo to wiadomo, że różni ludzie przynajmniej szczegółach inaczej patrzą na świat. Zasadnicze ukierunkowanie zostaje jednak takie samo – nacisk na ochronę przyrody, hodowlę gatunków zagrożonych, staranie, by utrzymać ogród w jak najbardziej bliskim naturze kształcie i zapewnić zwierzętom maksimum komfortu.

Ogród zmienił się nie do poznania i stał się jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych województwa. Chciałby Pan wskoczyć na jeszcze wyższy poziom?

Zawsze jest przestrzeń do rozwoju. Ale musimy sobie uświadomić, że nic nie rośnie do nieba, a w odróżnieniu od wielu naukowców ja jako astrofizyk-amator jestem przekonany, że nawet wszechświat ma granice. Widziałem totalnie przepełnione ludźmi ogrody zoologiczne o wielkiej renomie. Nie chciałbym dojść do stadium codziennego czy cotygodniowego przepełnienia, gdzie dla odwiedzających braknie miejsca na relaks i edukację, a zwierzęta nie będą miały spokoju, by godnie żyć. Nasz rekord w roce 2019 wynosił 580 000 gości. Potem przyszła pandemia i lockdowny. Ale jestem wizjonerem. Ponieważ znajdujemy się na czesko-słowacko-polskim trójstyku, duży odsetek odwiedzających tworzą ludzie z niedalekiej zagranicy. Szacunkowo jest to czterdzieści procent. Chciałbym jednak zachęcić do odwiedzin więcej czeskich turystów, myślę, że tu istnieje jeszcze duży potencjał. Często spotykam ludzi, nawet ostrawian, którzy na pytanie „kiedy byłeś ostatnio w Zoo Ostrawa?” odpowiadają: „dawno temu, jeszcze jak dzieci były małe”! Zakładając dalszy rozwój infrastruktury, gdybyśmy zaoferowali więcej miejsc parkingowych, kolejne obiekty restauracyjne, wybudowali drugie wejście, udostępnili obecnie niedostępne części zoo itd., to myślę że możemy w przyszłości zbliżyć się do poziomu miliona odwiedzających rocznie. Ale to już jest absolutny szczyt, w tym miejscu dotykamy końca wszechświata.

Gdzie tkwi niewykorzystany potencjał ostrawskiego zoo?

 

Zajmujemy sto hektarów. Szacuję, że jakaś jedna czwarta nie jest dostępna dla odwiedzających. Ogród zoologiczny jest teraz też parkiem botanicznym. Ale tym drugim nie jesteśmy ani trochę tak długo jak zoo. Musimy nad tym popracować. Jesteśmy na wysokim poziomie co do ogrodnictwa, śmiem twierdzić, że mamy wyjątkowych ogrodników. Mamy przepiękne zakątki i ekspozycje, gdzie główną rolę odgrywają rośliny. Niemniej widzę rezerwy z jednej strony w kwestii fachowej pracy botanicznej, z drugiej strony jeśli chodzi o połączenie części botanicznej i zoologicznej. Kolejny potencjał tkwi w pracy dla turystów. Utworzyliśmy od niedawna w Dziale Kontaktów z Publicznością nową sekcję pod nazwą Obsługa Turysty. Wdrożyliśmy bardzo zdolnego i komunikatywnego człowieka, który poszerzył nasz zespół. W tym tkwi ogromny potencjał – od kontaktu z turystami po dbanie o ich wygodę, by odwiedziny zoo naprawdę sprawiły im radość i pozostawiły niezapomniane przeżycia. Ponadto widzę potencjał w naszych ludziach. Ponownie się okazuje, że wielu pracowników ma możliwości rozwoju. Co prawda organizujemy konkursy, ale czasami zgłaszają się do nich ludzie, którzy wyrośli w ogrodzie, i odnoszą sukces. W wielu kierunkach możemy się jeszcze rozwijać.

Jak bardzo popularne jest zoo można poczuć już na wstępie przy parkowaniu. Jak to wygląda z budową parkingu wielopoziomowego?

Duży znak zapytania. Projekt jest gotowy i oczekiwaliśmy rozpoczęcia budowy w tym albo najpóźniej w kolejnym roku. Nie muszę tłumaczyć, że nowe miejsca parkingowe są koniecznością dla dalszego rozwoju, koniecznością dla komfortu gości. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Jeśli przyjedzie rodzina do zoo i pierwsze, czym się zajmuje, to że nie ma gdzie zaparkować, to czy taka rodzina przyjedzie znowu? Mimo że w związku z obowiązującymi obostrzeniami brakuje nam wielu polskich turystów, to parkingi są i tak pełne. A co gdy w końcu miłośnicy naszego ogrodu z Polski powrócą? Obecnie nie wiemy, kiedy i czy ta inwestycja zostanie zrealizowana. Wierzę jednak, że parking wielopoziomowy dostanie od miasta zielone światło.

Koronawirus spowolnił cały świat i zatrzymał wiele oczekiwanych inwestycji. Jakie szkody poczynił w ostrawskim zoo? Wiele planów musieliście odłożyć w czasie albo zupełnie z nich zrezygnować?

W tym miejscu muszę z kolei pochwalić rolę, jaką odegrał nasz organ prowadzący, czyli miasto Ostrawa. Oszczędzaliśmy, na czym się dało. Wiele wydatków jest jednak nieuniknionych. Zwierzęta trzeba nakarmić, nawet kiedy mamy zamknięte. Muszą mieć światło, ogrzewanie. Nie możemy wysłać personalu na home office. Nie da się zamknąć zoo jak teatru czy wielu firm, wziąć dotację i powiedzieć: wrócimy po pandemii. Nie chcę w ten sposób lekceważyć problemów innych, ale nam nawet nie wolno zbankrutować. Hodujemy cenne i zagrożone gatunki zwierząt. Cały szereg gatunków jest na życie i śmierć zależnych od opieki człowieka, wiele już w przyrodzie wyginęło albo stoją nad przepaścią. To ogromna odpowiedzialność. Śmiem twierdzić, że najwierniejsi pracownicy przychodziliby do pracy, nawet gdyby nie było na wypłaty. Ponadto jesteśmy odpowiedzialni za majątek o wartości ponad 1,2 miliarda koron (213 mln złotych). Udało się trochę oszczędzić, wstrzymaliśmy na przykład remonty. Ale i tak trzeba było do nich przystąpić później, w innym razie obiekty by zniszczały. Miasto pokryło nam stratę w wysokości ponad 16 milionów koron (2,8 mln złotych). Dziękuję za to przy każdej okazji.

Niektóre ogrody zoologiczne mówiły o tym, że w najgorszym przypadku będą musiały wysłać swoje zwierzęta gdzie indziej albo je nawet uspać. Czy sytuacja była naprawdę tak poważna? Groziło coś podobnego i wam?

Jestem pewien że do usypiania by z tego powodu nie doszło, przynajmniej nie w ogrodach stowarzyszonych w ramach Unii Czeskich i Słowackich Ogrodów Zoologicznych. Chodzi o to, że niektóre zaprzyjaźnione zoo mają tradycyjnie duży poziom samowystarczalności. Musimy sobie to uświadomić. Są ogrody, który z różnych powodów starają się być samowystarczalne w 70 procentach, podczas gdy w innych jest to około 50 procent. Wszystko ma swoje zalety i wady, wszystko ma swoje granice, wszystko zależy od aktualnych uwarunkowań. I w danych uwarunkowaniach, których nikt nie planował, nikt nie przewidywał, które pojawiły się jak grom z jasnego nieba i po raz pierwszy w historii, okazało się, że te odnoszące wielki sukces ekonomiczny placówki są w takich niespodziewanych okresach bardziej podatne na urazy. Oby się to już nie powtórzyło. Gdyby zły okres trwał dalej, różnica między pojawieniem się problemów z przetrwaniem wynosiłaby tych 20 procent. W praktyce to oznacza że owe ogrody miały te problemy dwa miesiące wcześniej, niż dotknęłyby innych. W tym miejscu trzeba podkreślić rolę społeczeństwa obywatelskiego. Ludziom los ogrodów zoologicznych nie był obojętny, nie był im obojętny los cennych zwierząt i praca specjalistów. Choć sami przeżywali trudności, dobrowolnie darowali swoje pieniądze na zachowanie czegoś innego, czegoś, co jest naprawdę ważne. Wspólnie zachowaliśmy życie w populacjach zastępczych pod opieką człowieka, zachowaliśmy nadzieję na odnowę zniszczonej natury w przyszłości. Mniejsza o to, czy hojniej obdarowano tę czy inną prestiżową instytucję zoologiczną. Wszystkie tego potrzebowały. A wszystkim darczyńcom należą się ogromne podziękowania!

Trudno w obecnym czasie cokolwiek planować. Niemniej czy może Pan zdradzić, na jakie nowości goście zoo mogą się cieszyć w tym, ewentualnie w następnych sezonach? Nad czym się pracuje?

W tym sezonie przedstawiliśmy nowe gatunki zwierząt, na przykład legendarne i charyzmatyczne brazylijskie kuny hirary albo jaki domowe, pomocników i towarzyszy człowieka w wysokich górach. Dokańczamy wielki obiekt, właściwie takie dwa obiekty w jednym – we współpracy z dwoma biurami projektowymi i dzięki wielkiemu wsparciu miasta dokańczamy dwa duże pawilony dla cennych zagrożonych gatunków naczelnych: gibona czarnego i makaka lwiego. Oczywiście zaprezentujemy też inne ciekawe gatunki z ojczyzny obu małp, na przykład jaszczurki krokodylowate. Więcej zdradzimy po otwarciu obu obiektów.

Zoo Ostrawa bierze udział w wielu projektach ratunkowych. Które są obecnie najciekawsze i ewentualnie jakie macie plany w tym zakresie?

W sumie dzięki odwiedzającym wsparliśmy finansowo 17 projektów. Zatem goście zoo razem z nami ratują zagrożone gatunki! Program rozpoczęty przy wsparciu naszego organu prowadzącego, czyli miasta Ostrawa, zakłada, że z każdej wejściówki dwie korony są przeznaczane na wybrane projekty ratunkowe na świecie. Przy 500 tysiącach odwiedzin to okrągły milion koron (177 tysięcy złotych). Dzięki temu mechanizmowi renomowane ogrody zoologiczne z całego swiata zostały istotnymi uczestnikami ochrony przyrody in situ, czyli w miejscu pierwotnego występowania danych gatunków, podobnie jak na przykład parki narodowe. Do tej pory byliśmy „tylko” najważniejszymi instytucami ochronnymi ex situ, czyli pod opieką człowieka, którymi dalej pozostajemy. Obie rzeczy są niezmiernie ważne. Współpracujemy z wieloma organizacjami rządowymi i pozarządowymi na całym świecie. Ostatnio zaczęliśmy wspierać argentyńską fundację Temaikèn w jej ochronie kardynała żołtego, którego od kilku lat hodujemy. To zagrożony gatunek małego ptaka śpiewającego, dla którego piękny śpiew stał się zgubą przez działalność człowieka. Jednocześnie dla naszego zoo oznacza to poszerzenie wpływów, bo to pierwszy wspierany przez nasz gatunek z Ameryki Południowej. 

Czy ma Pan jakiś wymarzony gatunek, który chciałby Pan pozyskać dla ostrawskiego zoo?

Jest ich wiele w całym świecie fauny. Ale nie chciałbym, żeby decydowała tylko moja ochota. Jestem graczem zespołowym i respektuję w granicach realnych możliwości, ukształtowanej tożsamości i potrzebnej integralności również pragnienia i życzeniach moich bliskich współpracowników, zwłaszcza jeśli są poparte ważnym aspektem zoologicznym, naukowym czy ratunkowym. Ale zdradzę chociaż niektóre – chciałbym wkrótce zaprezentować w Zoo Ostrawa kazuary, likaony, hieny cętkowane czy też liczne gatunki płazów, które należą do najbardziej zagrożonych gatunków kręgowców na Ziemi. Wielkim marzeniem jest Arka Noego, czyli nowy pawilon dla gatunków krytycznie zagrożonych, a przy tym niestety pomijanych, zapomnianych czy wręcz owianych legendami. Wiele z nich utrzymujemy w naszych zapleczach hodowlanych i będziemy również w przyszłości patronami ich przetrwania.

autor: Petr Sobol

12.03.2024
Ostrava

Według wstępnych wyników w 2023 roku w województwie morawsko-śląskim oddano do użytkowania 2688 mieszkań, czyli o 74 mieszkania mniej niż w roku poprzednim. Najwięcej mieszkań oddano do użytku w dzielnicy Frydek-Místek. W roku sprawozdawczym rozpoczęto budowę 2907 nowych mieszkań, z czego ponad połowa w nowych domach jednorodzinnych.

10.03.2024
Ostrava

W Bombaju w Indiach nową Miss Świata została 25-letnia mieszkanka Trzyńca. Krystyna Pyszková dwa lata temu wygrała konkurs Miss Czech i musiała czekać na światowy finał. Republika Czeska ma swoją drugą w historii Miss Świata.

07.03.2024
Zakopane

W ubiegłym roku Tatrzański Park Narodowy odwiedziło ponad 4,5 miliona turystów. Tradycyjnie największym zainteresowaniem cieszyły się szlaki prowadzące do Morskiego Oka i Doliny Pięciu Stawów Polskich oraz Dolina Kościeliska. Najwięcej turystów zanotowano w sierpniu. TPN w ubiegłym roku sprzedał łącznie 4 104 100 biletów. Znajdują się w statystykach ruchu TPN.

Reklama

spedycja w międzynarodowym i krajowym transporcie drogowym

najbardziej prestiżowy klub na Śląsku, cafe & cocktail bar

ekspozycja historie regionu Liptov i jego okolicy, jego architektury, ...

najstarsze muzeum narodowe w Polsce

wydawca programu i magazynu kultury dla GOP

znajduje się przy Soláni, w malowniczej okolicy Beskidów ....

jest wyspecjalizowaną firmą budowlaną działającą na terenie całej Republiki Czeskiej oraz krajów UE.

jest wojewódzką biblioteką publiczną o statusie naukowym...

jest grupą zrzeszającą szkół policealnych w prestiżowych kierunków sztuki i projektowania mody

organizacja miejska i organizator życia kulturalnego w miastu

Reklama

Frekomos

dle firemní klasifikace

Czechy, Kraj morawsko-śląski

Portal i-Region.eu

na podstawie doświadczenia

Czechy, Kraj morawsko-śląski

Portal i-Region.eu

na podstawie doświadczenia

Czechy, Kraj morawsko-śląski